Wizerunek przyciąga już od wejścia. Musiałam aż oprzeć się o ławkę aby nie upaść z wrażenia, gdy Go zobaczyłam. Z bijącym sercem podeszłam do ołtarza i potem schodkami z tyłu do samego wizerunku. Nogi się pode mną ugięły, gdy Chrystus na mnie spojrzał. Była w tym spojrzeniu radość, spokój, zainteresowanie. Żadne zdjęcie tego nie oddaje. Moje oczywiście też. Będę natomiast próbowała zawrzeć to spojrzenie w moich ikonach. Może ręka i żywy mózg okażą się lepszymi narzędziami niż bezduszne piksele.
Rzeczą, która mnie zaskoczyła był prawie całkowity brak zainteresowania relikwią tek klasy. Na parkingu stał tylko jeden samochód - nasz. W kościele było jedynie kilka osób. Cisza i pustka.
Przy okazji wyprawy do Manoppello po drodze odwiedziliśmy Rawennę i jej wspaniałe, bizantyjskie mozaiki, weszliśmy do San Marco, aby zobaczyć, co Wenecjanie złupili w Bizancjum podczas IV krucjaty oraz pojechaliśmy do Bari, do Św. Mikołaja, wstępując przy okazji do sanktuarium Archanioła Michała na górze Gargano, o czym w następnych wpisach.
Święte oblicze na chuście w Manoppello. Odblaski pochodzą z osłaniającej go szyby. Filtr polaryzacyjny ich nie zdjął.
Ołtarz ze Świętym Wizerunkiem na chuście z bisioru, z prawej strony załapałam się ja.
Ołtarz ze Świętym Wizerunkiem na chuście z bisioru, z prawej strony załapałam się ja.
Widok miasteczka Manoppello. W prawym, dolnym roku mój mąż z poznanym przed chwilą przesympatycznym artystą.
Na zakończenie wklejam link do filmiku z youtube, dla wszystkich, którzy chcą sobie przybliżyć, czym jest Chusta z Manoppello.
Komentarze
Prześlij komentarz